Od lat eksperci, lekarze i instytucje zajmujące się sprawami konsumenckimi nakłaniają naszą firmę, żebyśmy robili zakupy świadomie i czytali etykiety towarów spożywczych. Nie robimy tegoż.
Najczęściej sprawdzamy jedynie datę ważności. Wiemy, że na każdym opakowaniu jest wykaz składników, ale nieczęsto go sprawdzamy. Jeszcze w niewielu sytuacjach czytamy tabelę wartości pożywnej.
A powiedzmy osobiście szczerze - zdobycie danych o tym, jak czytać etykiety i na które składniki żywności zwracać atencję, nie jest dziś kłopotliwe. Akcje edukacyjne na ów temat prowadzi np. Instytut Żywności i Żywienia (IŻŻ). Wiosną 2017 roku uruchomił stronę internetową, na której to można znaleźć informacje, jak na przykład czytać i porównywać etykiety produktów spożywczych.
O czym powinniśmy pamiętać:
1. Duża, kolorowa czcionka jak i również marketingowe hasła przykuwają obserwację, ale najważniejsze jest najczęściej napisane drobnymi literami, spośród tyłu opakowania.
2. Data przydatności do spożycia jest ważna, ale odrzucić ograniczaj się do stwierdzenia tylko jej.
3. Sama nazwa produktu również jest wartościową informacją. Nie wszystko można nazwać masłem czy mlekiem (w czerwcu 2017 roku Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej zawyrokował, iż słowo "mleko" będzie na terenie UE zarezerwowane wyłącznie gwoli produktu, który ma pochodzenie zwierzęce).
Obok nazwy często podaje się też informację o tym, jak dany produkt został przetworzony, czyli czy wydaje się być np. wędzony, pieczony, suszony, pasteryzowany lub mrożony a także że zawiera substancje słodzące, jeśli dodano je do produktu.
4. W etykiecie znajduje się również pełna informacja o surowcach, z jakich produkt jest wytworzony, barwnikach, a też użytych w produkcji aromatach i dodatkach do pokarmu (tzw. E-dodatki).
IŻŻ zwraca uwagę, że brak "E" na etykiecie w żadnym razie nie oznacza, że produkt nie zawiera substancji dodatkowych, bo można je zapisywać na dwa sposoby, np. podając nazwę (wzmacniacz smaku – glutaminian monosodowy).
5. Na etykiecie muszą znajdować się też składniki mogące powodować alergie lub reakcje nietolerancji. Powinny być wyróżnione - napisane wielkimi literami, pogrubione lub podkreślone.
6. Z etykiety wyczytamy też zawartość tłuszczu, kwasów tłuszczowych nasyconych, węglowodanów, cukrów, błonnika, białka czy soli. Trzeba pamiętać, że informacja o wartości odżywczej wyrażana jest zawsze w przeliczeniu na 100 g bądź 100 ml produktu.
7. Warto zwrócić też uwagę na sugerowany środek przechowywania produktu.
Dlaczego nie czytamy etykiet
- Uprawnienie unijne traktuje konsumenta jako uważnego i dobrze poinformowanego. Jednak rzeczywistość temu przeczy. Konsument w supermarkecie, mimo tego że edukacja konsumencka jest dużo lepsza niż 10 lat temu, odrzucić zwraca specjalnej uwagi na to, co jest napisane dzięki etykiecie – przyznaje prof. Andrzej Falkowski, dyrektor Instytutu Psychologii Ekonomicznej na Uniwersytecie SWPS. Na co dzień bada zachowania konsumenckie po aspekcie postrzegania produktów, w tym opakowań.
Wskazuje, że nie czytamy etykiet zwłaszcza tych produktów, które kupujemy regularnie, jak na przykład: masło, mleko czy chleb. Wkładamy je do koszyka niemalże automatycznie.
- Podług ekonomii poznawczej chcemy mieć maksimum przy minimum wysiłku. Podchodzimy do półki, skanujemy szybko np. proszki do prania. Widzimy markę, którą najczęściej kupujemy, wkładamy do koszyka i wyszliśmy, nie zwracając uwagi dzięki nic więcej – mówi prof. Falkowski.
Przypomina pewne badanie z dawnych lat, według którego tylko jednej na 12 osób zakłada okulary, idąc do sklepiku.
- Zatem ów osoby nawet nie planują czytać etykiet – powiada badacz.
Producenci pokarmu (oraz kosmetyków) doskonale wiedzą, że nie chce nam się poświęcać czasu i uwagi na sprawdzanie, co zawierają w sobie przedmioty spożywcze. I wcale naszej firmie tego nie ułatwiają – znaleźć pełny skład towaru jest trudno, zwłaszcza w przypadku kosmetyków – często znajdują się wewnątrz zabezpieczonego przez sklep opakowania lub pod naklejką. Jej odklejaniu przez dociekliwego klienta przeważnie przygląda się uważnie sklepowa ochrona.
Chwyty używane przez producentów
Jeśli chodzi na temat produkty spożywcze, sprytnym zabiegiem, stosowanym przez niektórych producentów, jest umieszczanie wielkimi literami w widocznym miejscu haseł: bez cukru, bez glutenu czy bez GMO. W nie powinno się szczególnie uważać. Więcej niż jeden ostatnie są nadużywane. Pierwsze pojawia się na opakowaniach w dwóch wersjach: "bez cukru" oraz "bez dodatku cukru". "Bez dodatku" oznacza, że dany wyrób nie jawi się być dodatkowo dosładzany, np. słodzikami, a nie iż nie uwzględnia cukru w ogóle. O tę kwestię toczyła się kilka lat temu batalia sądowa.
Dwaj producenci – Maspex jak i również Agros Nova sprzeczali się o swoje soki - Caprio (produkowany przez Maspex) i Minerado (Agros Nova), a konkretnie o to, jak ten drugi reklamował swój produkt. Spór toczył się w 2009 roku, sześć lat przed tymże, jak Maspex wykupił swego konkurenta. Agros Nova reklamowała sok Minerado, porównując jego z Caprio i podkreślając, że konkurencyjny sok mieści sztuczne słodziki (Trzy czasy później w życie weszła dyrektywa unijna, która wprowadziła zakaz dodawania cukru do soków i nektarów owocowych).
- Na opakowaniu musi być zawartość cukru, białka itd. Okazało się, że cukier jest szkodliwy, więc firmy dodawały na opakowaniu napis: bez dodatku cukru. Otóż, gdy "bez" jest napisany czcionką np. Arialem, a "dodatku" wydaje się być napisane mniejszą czcionką jak i również np. Georgią, to wówczas ten "dodatek" graficznie wydaje się czymś innym niż "cukru". I wtedy konsument w zasadzie tzw. prawidłowości podobieństwa nie widzi tego "dodatku". On widzi "bez cukru". Dla diabetyków to jest bardzo ważna wiadomość. Gdyby konsument był na tyle uważny i podjął pewien wysiłek, przeczytałby znak alfabetyczny po literze "bez dodatku cukru" – mówi prof. Falkowski.
Tyle iż z tym podejmowaniem znoju mamy problem. Zwłaszcza o ile nie jesteśmy do tego zachęcani, a zniechęcani.
- Mały druczek zniechęca zwłaszcza osoby starsze, ale i na rzecz innych osób, mających problemy ze wzrokiem, może stać się problematyczny – punktuje w rozmowie z nami Jolanta Tkaczyk z Katedry Marketingu Akademii Leona Koźmińskiego. a mianowicie Często na etykietach znajdują się składniki, których nie znamy i słowa, których nie rozumiemy. Przeczytanie składu wymaga wysiłku, a wszak nasz mózg nie kocha pracować, gdy musi zużywać dużo energii do rozumowania. Jeżeli możemy używać pewnych skrótów myślowych, by powziąć decyzję, to będziemy to robić. Jeżeli więc fabrykant zapewnia nas, że trochę jest zdrowe i porządne, to jesteśmy mniej skłonni do dokładnego przeczytania etykiety – dodaje.
Jest jeszcze jeden powód niezwracania szczególnej uwagi na zawartość produktu – cena.
- Polacy są bardzo wrażliwi cenowo. Często towary zdrowsze są droższe. Nie zawsze tak jest, jednak w głowach konsumentów wydaje się być taka zależność. Jeżeli więc kierujemy się ceną, to jesteśmy w stanie zaakceptować, że dany produkt być może nie jest taki witalny, ale jest za to tani – mówi Jolanta Tkaczyk. - A niekiedy działa też i ten mechanizm: chcę zapłacić niską cenę, więc na wszelaki wypadek nie będę zwracać uwagi na to, co w tamtym miejscu na tej etykiecie wydaje się być napisane – dodaje.
[Artykuł ukazuje się w ramach debaty Onetu o właściwości produktów w hurtowniach. W cyklu materiałów pokazujemy to, jak producenci chcą przed nami, konsumentami, ukryć. Wyjaśniamy, z jakiego powodu ważne jest umiejętne przeglądanie etykiet produktów i ich porównywanie; z czego wynikają różnice cen tych samych towarów sprzedawanych w różnych krajach oraz dlaczego światowi giganci czasem traktują Polskę gorzej. Przyjrzymy się także mechanizmom, sztuczkom, praktykom spółek, by znaleźć odpowiedź dzięki pytanie: jakość ponad całość? ]